Egzamin krótkofalarski w Kupnie (28.II.2004) okiem zdającego


W przedostatnim dniu lutego – dokładnie 2 tygodnie po Walentynkach w Harcerskim Szkolnym Klubie Krótkofalowców SP8ZKB w Kupnie odbył się drugi już w tym miejscu egzamin dla osób ubiegających się o świadectwo operatora urządzeń radiowych w służbie radiokomunikacyjnej amatorskiej klasy A, B, C, D.

Przygotowania szkoły do imprezy zaczęły się już w środę – podczas spotkania klubowego: ustawianie ławek i krzeseł oraz powieszenie nowej gazetki poszło dość szybko, zostało jeszcze trochę czasu na rozmowę i odprawę zdających – ostatnie rady, omówienie spraw organizacyjnych; udało się nawet zachęcić jedną z niezdecydowanych koleżanek do podjęcia próby stanięcia przed komisją.

W dniu egzaminu pojawiliśmy się wraz z klubowym kolegą w Kupnie dokładnie o godzinie ósmej. Zastaliśmy tam już kilkanaście osób przygotowanych na przyjęcie gości. Wypełnienie dokumentów, przywitanie uczestników, kilka słów Przewodniczącego Komisji na początek, następnie kolejka przed sekretariatem i... w końcu można zdawać.

Ostatnie gorączkowe spojrzenie na mapę okręgów niewiele mi dało. Wejście do sali gdzie przepytywano nas z przepisów wywołało całkiem miłe odczucie: niewielkie pomieszczenie ze stolikiem, dwa krzesła i zachęta egzaminatora "chodź szybko, bo zaczyna się tworzyć kolejka". Już pierwsze pytanie nasuwa myśl: "Hey! Chyba jednak zdam. Nie jest tak źle". Omówienie przykładowego znaku wywoławczego, kod Q, tematy tabu na paśmie – to zagadnienia, na które rozmawialiśmy przez kilka minut. Wyjście z uśmiechniętą twarzą i pozytywem, szepnięcie do następnego kolegi "nie ma się co bać". Hmm... pierwsza część poszła gładko.

Gdzie teraz? Technika – lepiej mieć to już za sobą. Nie czekam zbyt długo, widzę jednak że mój poprzednik (uczeń gimnazjum) choć zdał, musiał się wiele namęczyć: ma to wyryte na twarzy. Standardowe przywitanie: "dzień dobry" i pytanie które mnie zaskakuje: "to o czym sobie porozmawiamy?" Nieśmiała odpowiedź: "no nie wiem, z każdego zagadnienia coś niby wiem..." nasunęła nas na temat propagacji. Anteny, zasięgi łączności, przeliczanie częstotliwości na długość – rzeczy oczywiste i niezbędne do jakiejkolwiek pracy na paśmie. W tym momencie pomyślałem że najgorsze mam już za sobą. Oj, złudne to było odczucie...

Przed wejściem do sali BHP zerknąłem niepozorny stół przy ścianie, napiłem się herbatki, zjadłem kawałek ciasta i poszedłem na ostatnią dla mnie część egzaminu. Wchodzić dwójkami? Może być. Poprosiłem czekającego za mną kolegę koło którego usiadłem spokojnie na krześle. Na przywitanie: "czym się Panowie zajmujecie?" słyszę od sąsiada obok odpowiedź bardzo dla mnie pocieszającą, otóż jest On monterem w jednej z pobliskich firm telekomunikacyjnych (nazwy nie wymieniam, bo i tak nie jestem ich abonentem więc nie liczę na żadne rabaty). Kto jak kto, ale monter telefonów powinien na temat bezpieczeństwa wiedzieć dużo. Tak samo chyba pomyślał egzaminator, bo większość z serii pytań skierowana była do mnie: od powodów przepływu prądu stałego przez ciało ludzkie poprzez budowę komórki do elektrolizy, uziemianie oraz zerowanie, no i pytanie które najbardziej mnie zdziwiło: zasada działania mikrofalówki. Sądząc po minie tych, którzy mieli okazję słyszeć moją wypowiedź, musiała ona być bardzo zawiła. Na koniec jeszcze jedno pytanko wyjaśniające sens poprzedniego: "a co się dzieje z mózgiem człowieka rozmawiającego przez długi czas przenośnym radiotelefonem trzymając go przy głowie?" Pewnie też się nagrzewa – tak jak zawartość mikrofalówki. Podziękowanie za pozytywną ocenę, odniesienie karty egzaminacyjnej do sekretariatu i jestem wolny.

Teraz dopiero przyglądam się wszystkiemu spokojnym okiem: mniej więcej trzydziestoosobowa kolejka zniecierpliwionych osób czekających na karty egzaminacyjne, większość stolików zajęta, ogromny ruch pomiędzy salami egzaminacyjnymi. Wizyta w pomieszczeniu klubowym nasuwa dość trudne do odpowiedzenia pytanie: jakim cudem mieści się tutaj kilkanaście osób? Nieważne. Wszyscy życzliwie pytają o wrażenia ze spotkania z komisją. Przy klubowym sprzęcie Sławek SQ8LHX – naprowadza niepewnych kierowców na właściwą drogę i informuje o stanie pogody, drugi z młodej ekipy Piotrek SQ8LHY miał trochę gorzej – co chwilkę wysyłano go do sklepu po brakujące artykuły spożywcze co bardzo irytowało kolegę znanego szerzej pod pseudonimem Paragraf.

Około godziny 12.00, kiedy do przeegzaminowania zostało kilka osób organizator i prezes klubu Jarek SP8HDC zaprosił wszystkich na malutki poczęstunek. Bigosik, sałatki i wszystko co potrzebne do wyśmienitej typowo polskiej imprezy. Wszyscy w świetnych nastrojach długo rozmawiali na rozmaite tematy – oczywiście głównie było to nasze hobby – krótkofalarstwo. Wraz z upływem czasu ludzie zaczęli rozjeżdżać się w swoją stronę. Powrót do pomieszczenia klubowego, dość długa próba nawiązania jakiejkolwiek łączności na KF zakończona jedną rozmową.

Mniej więcej o 15.00 opuściłem Kupno zostawiając w pamięci wspomnienia z egzaminu. Teraz czekam z niecierpliwością na otrzymanie świadectwa i uzyskanie znaku kombinując jednocześnie własny sprzęt na 2m (w czym pomaga mi klubowy kolega SP8BBK).

Dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali ten egzamin, samej Szanownej Komisji, a przede wszystkim tym, dzięki którym dowiedziałem się że w ogóle istnieje coś takiego jak krótkofalarstwo: kolegom z mojego klubu SP8PBL.


w tydzień po egzaminie
Mateusz Oślizło SP8-011-RZ